Piękno, dobro, prawda

Wyobraź sobie, że nigdy nie doświadczyłeś ani dobra, ani piękna, ani prawdy. 

I co dalej? Małpia się śmieje, a ja leżę w błocie i jest mi tak głupio, że nie potrafię się podnieść. Ale przed kim mi jest głupio? Jestem tylko ja, ona i glebośmieć, w tym niezwykłym miejscu. W trakcie upadku straciłam poczucie realności. Czuję się jakby mnie wsadzić w prozę Gombrowicza, i właśnie stamtąd wychodzę pełznąc na łokciach byle dalej od starej. Czuję jej zapach, którego wcześniej, pod wpływem głębokiego współczucia, nie odczuwałam. Śmierdzi kałem i przetrawionym alkoholem. Wyczuwam również koszmarny chemiczny fetor i gdzieś spomiędzy tego wszystkiego zapach błota, który lubię. Pełzam u stóp twoich, myślę. To jest obrazek, który bardzo chciałabym mieć zarejestrowany kamerą. Jednak doświadczenie nauczyło mnie, że pewnie skasowałabym takie nagranie po dłuższym czasie. Jak teraz wrócić do Normalności, kiedy ta niezwykłość przemieniła mnie w błotnego potworka? Gdzie jest Segregacja? Wyglądamy tak samo, ja i Vievienne. Już czuję jak robi mi się małpia mordka. Staję na nogi i odchodzę. Bez słowa, nawet nie oglądam się za siebie. Słyszę za plecami rzężenie, a już kawałek dalej śpiew. Opuszczam Kryptę Syreny. 

Być może powinnam udać się do domu, ale nie potrafię. Postanawiam pochodzić trochę w deszczu, aby zmył ze mnie, chociaż częściowo, błoto. Idę na koniec drogi, gdzie zaczyna się trakt rur ciepłowniczych. Na ogół przełażę pod nimi, aby iść wzdłuż działek drogą do góry, ale nie czuję się na siłach by konfrontować swój stan z działkowiczami, których, chociaż szanse na to są nikłe, mogłabym spotkać. Idę tak jak idą rury, wchodzę w taki tunel z rdestowców, aby się w nim ukryć. Dochodzę do miejsca, które w swojego czasu okazało się dla mnie dosyć inspirujące. W marcu zostałam poproszona o napisanie tekstu odnośnie Sytuacji (pandemicznej), który strasznie mi się odwlekał. Sam się odwlekał oczywiście, jak to tekst. Był głupi i pretensjonalny dopóki nie postanowiłam odpuścić i poszukać natchnienia w Naturze. Przypominam, że był to czas bezwzględnego reżimu sanitarnego, obejmujący nakaz noszenia masek w każdym miejscu innym od miejsca zamieszkania. Wówczas, ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu, nawet te tereny były monitorowane przez policję i straż miejską. Wychodziłam tym samym przejściem na taki łysy placek na górce, aby popodziwiać widoki żwirowni i zakładu utylizacji odpadów. Nieopodal stał radiowóz, więc przezornie założyłam maskę. Byłam wtedy ze swoją suką, gdyż również przemieszczanie się po tych "wszystkich innych miejscach od miejsca zamieszkania" podlegało szczególnym restrykcjom. Spacer z psem był jednym z wyjątków od przymusowego aresztu domowego. Z suką wtedy chodziłam wszędzie i nie przypominam sobie czasu, w którym chodziłabym więcej. Aż mi nogi w dupę wchodziły. Zachowuj się odpowiedzialnie: zostań w domu! Moja odpowiedzialność gdzieś się wtedy zgubiła, gdyż nic mnie tak nie pociąga jak widok pustych miast i miejsc. Ale jaki widok wtedy ujrzałam? Nie opisałam tego w wymienionym tekście, gdyż wydało mi się to dosyć niestosowne. Strażnicy wyraźnie się czemuś przyglądali, ale gdy tylko spostrzegli moją obecność, schowali się do radiowozu i zaczęli się wycofywać. Zdziwiło mnie to, także zapragnęłam ujrzeć dokładnie to, w co się tak wlepiali. W pobliskich krzakach zgromadziło się kilku meneli. Cztery męskie postacie i kobieta. Jeden z opuszczonymi spodniami, a pani robiła mu loda. Bez maski, oczywiście. 

Teraz jednak, zupełnie inna pogoda, totalnie inny czas. Druga fala pandemii, wkradło się przyzwyczajenie. Szokujące są inne sprawy, ale te pozostawię póki co. Zaczęłam się zastanawiać czy to nie Małpia była tą panią od fellatio. Moja Syrenka. 


Pan stoi przede mną w kolejce i kupuje piwo. Pan na pierwszy rzut oka wydaje się zupełnie elegancki, ale jak się przyjrzeć to wszystko jakieś takie z drugiej ręki. Może nawet w trzeciej. Pan w wieku emerytalnym, bardzo uprzejmy. Po udanej transakcji zbliżeniowej - nie odchodzi. Pyta czy ma płacić. Zapłacił. Dalej pyta. Nie wiem dlaczego odpowiadam mu: tak, zapłacił pan. To już wszystko, idź się najebać. Nie wierzy. Rozpoczyna się wykład.

    - Wie pani?

    - Nie wiem.

    - Cygan rodzi się na zasiłku i umiera na zasiłku.

Nic nie mówię, zaciskam zęby. Co żeś się dziadu przyczepił. Ja kupuję z założenia zieloną herbatę, chociaż jeszcze z dwa takie same opakowania stoją u mnie w kuchni. Wychodzę coś tam kupić z przyzwyczajenia. Kasjerka przezornie pyta czy to wszystko. Nie, jeszcze fajki. Nie pyta jakie, bo zawsze kupuję te same. I boję się następnego pytania.

    - Czy coś jeszcze?

Za mną stoi facet z dziurą w głowie i rozdrapuje sobie tę dziurę wolną ręką.

    - Tak, poproszę wino.

    - A jakie?

Nie wiem jakie. Niech będzie czerwone i w małej butelce to wypiję po drodze i nie przyniosę go do mieszkania. Gdzie można schować butelki? Odpowiedź czeka za każdym rogiem. Czy wiecie jaki jest użytek z niszczejących budynków? Jeśli nie, to włóżcie rękę w wolne przestrzenie w murach, zajrzyjcie w małe okienko piwniczne, zobaczcie co kryje się za rynną.

    - To niech będą cztery.

    - Nie woli pani dwóch, ale normalnych?

    - Nie, chcę cztery małe.

    - Byłoby taniej, mamy promocję - przekonuje kasjerka.

    - Dwa małe - zbijam stawkę i dobijam targu.

Dziura w głowie uśmiecha się porozumiewawczo. Elegancki pan dalej na wątpliwości czy transakcja się udała. Kładę mu rękę na ramieniu i mówię, żeby poszedł na domu, że wszystko jest jak trzeba. Za dziurą w głowie ustawia się kolejka.

Wychodzimy ze sklepu w trójkę. Ja, elegancki i dziura. Trzech ślepców. Teraz dopiero mogę rozpoznać, że nie był to ani pierwszy, ani drugi kurs eleganckiego. To wygląda na wieloletni spacer. Gdzie to się zaczyna? Dziura dogania mnie i pyta czy nie chcę się zabawić. Mam dobry humor, więc pytam go, co to znaczy. Wykonuje taki gest, tą swoją rozwaloną głową, w bok. A tam nic, ciemność, to, co można nazwać jakąś resztą ogólnego porządku. Mam na tyle dobry humor, że się zatrzymuję.

    - Co?

    - Tam.

    - Co "tam"?

    - Tam. Zabawić się.

Z rozdrapanej dziury leci ropa, spływa po twarzy, a Dziura śmieje się. Wymija nas Elegancki i wysuwa się na prowadzenie.

    - Nie.

    - Co nie?

    - Nie tam, nie zabawić się, nie dziura.


Którą klęska jest dotkliwsza? Nie wiem. Pojęcia nie mam czy gorsza jest ta, wobec której skanduje się na ulicach czy ta, która jest niewidoczna. Głupieję, to znaczy dorastam. Spotykam ludzi i rozmawiam z nimi jak we śnie. Codziennie rozliczam się z dobrze nieznaną mi trójcą: pięknem, dobrem i prawdą. Codziennie je ustalam jakkolwiek i na nowo albo stanowczo neguję ich istnienie. 

Komentarze

Popularne posty