Wodewil; czerwiec 2020; 2



Jedziemy dalej. Patrzę w okno i nie zastanawia mnie sytuacja zaaresztowanych. Czuję się odklejona, jakbym obserwowała wszystko przez dziurkę od klucza. Bo nie z innej, czy też szerszej perspektywy. Wszystko dzieje się za szybko. Dwa przedziały dalej ludzie klaszczą, a ja zaczynam martwić się o konduktora, którego zachowań nie potrafię jednoznacznie ocenić. Przechodzi mi też przez myśl, że wygląda młodziej ode mnie. Pociąg ma opóźnienie, irytacja narasta. 

Za to przywołuję w głowie obraz ostatnich kilku dni. Widzę rzeczy śliczne i pociągające. Cała twarz O. śledzi mnie w trakcie stosunku, a ja odlatuję. Nie tylko oczy mnie śledzą, ale i usta, i nos. Patrzę i widzę uśmiech poszerzający się miarą oddechów, widzę zęby, które są ładne i równe. Myślę o jego harmonijnej twarzy i sylwetce. O tym, że ma dużego penisa. Zaraz też myślę jakie słowo jest lepsze: penis czy kutas? Najczęściej mówię o kutasach, gdy mam na myśli jakieś elementy swojej pracy, widoki, które nagrywam, czy też ludzi, których poznaję. Widok biegnie za szybą, a ja myślę to o seksie, to o swoich ruchomych obrazkach. Na czym polega fenomen rejestracji? Zatrzymany w czasie ruchomy obraz jest zjawiskiem wyjątkowym. Przypomniał mi się ten sen, o którym rozmawiałam z D.G. w 2010 roku. Stary kino-teatr, sala, nieliczna publiczność. Jestem w dwóch osobach jednocześnie, w sensie, mam dwa widoki naraz, dwie głowy. Jedna głowa przemieszcza się od tyłu do przodu sali, chce być jak najbliżej ekranu. Gorączkowo przeskakuję po fotelach; przewracam się i wstaję, biegnę. Ta postać jest zadziwiająco lekka, momentami tylko muska oparcia stopami, tak jakby latała. Sala jest wyciemniona jak podczas projekcji, ale na ekranie nic się nie wyświetla. Tylko on sam emituje jasne, mocne światło. Dziwnie przy tym nabrzmiewa. Jest bliski wybuchu, myślę, jako ta druga głowa, która należy do postaci znajdującej się pod samą sceną. Stoję pod sceną i czekam na to, co się wydarzy. Ekran eksploduje, ale tylko to wiem, bo nie zdążę tego zobaczyć. Budzę się. 

Jedziemy dalej. To kolejny kurs, relacja Katowice - Warszawa, Warszawa - Gdańsk, Gdańsk - Warszawa, ale ja mam wrażenie, że to cały czas ten sam jeden. Wsiadam i nic się nie zmienia. 
W komunikacji miejskiej wiszą kartki z informacją o dynamicznych rozkładach jazdy. Wszystko jest dynamiczne, a równocześnie zagłady nie widać. Tylko może dworzec na Zachodniej nie poddaje się tej dynamice. Spędzam tam godziny w trackie przesiadek i za każdym razem jest podobnie, zawsze zachwyca mnie swoją niezmiennością. Przy kolejnych przejazdach zaczynam robić różne dziwne manewry, żeby urozmaicić sobie drogę, co okazuje się cholernie drogą rozrywką. Pewnego razu, o godzinie 6.27 wsiadam do pierwszego lepszego taboru i od razu orientuję się, że coś jest nie tak. Skład ładnie pachnie, a przez głośniki nadawany jest jakiś kawałek Chopina. Pociąg odjeżdża płynnie i nabiera prędkości. Tak, to ekspres Pendolino z Warszawy do Krakowa, który kosztuje tyle, że nie mam pewności czy mam tyle środków na koncie, doliczając słoną karę za brak rezerwacji. Ostatecznie przed obłędem broni mnie konkluzja, że życie jest snem, a pieniądze to zwykłe cyferki. Raz są, raz ich nie ma. Czysta magia. Godzę się na wszystko i przytakuję konduktorom, którzy szczegółowo informują mnie o mojej sytuacji. Wystawiają rachunek z uśmiechem, a ja również z uśmiechem, tylko może trochę bardziej usilnym, go płacę. Moją głowę wypełniają ostatnie wydarzenia, obrazo-widoki, przywołane urywki rozmów. Siedzę i się śmieję. Ekspres jest wyjątkowo wygodny, ale ja nie wiedzieć czemu wciskam się cała na dwa siedzenia i trwam w tym dziwnym układzie, jakbym jechała już tylko po śmierć. Kilka rzędów dalej jakiś bardzo poważny pan prowadzi bardzo poważną rozmowę telefoniczną. Powołuje się na jakieś paragrafy, kogoś wyzywa od baranów, Konduktor kłania mu się. Później przechodzi koło mnie i się śmieje, ale dyskretnie i nawet trochę serdecznie. Myślę, że przedział ma ładniejszy zapach niż ja po wielu godzinach podróży bydlęcym taborem. Zastanawiam się jak bardzo tu nie pasuję w tym momencie, ale przypominam też sobie, że miewam lepsze momenty, gdy pachnę perfumami i jestem ładnie ubrana. 

Pali mnie słońce, tak to pamiętam. Czerwień pod powiekami i uczucie palonej skóry; leżę dupą w stronę słońca i zastanawiam się nad tym w jakie to miejsce zaprowadziły mnie moje para-artystyczne dywagacje, a raczej nie mnie, tylko mojego para-artystycznego przyjaciela, któremu w tamtym czasie towarzyszyłam. Para-artystyczny rozpoczął tego dnia mozolną para-artystyczną dokumentację. Mieszają mi się widoki, bo jeszcze nad ranem wysiadałam z pociągu, aby zaraz potem udać się w Miejsce i zastawić pułapki. Miejsce znam doskonale. Wiem jak wygląda i latem, i zimą, w zasadzie o każdej porze roku i doby. Dzika plaża nad Zatoką Gdańską przyciąga amatorów libertyńskich wrażeń i to właśnie na nich polujemy tego dnia i każdego kolejnego, przez długi czas. Wstęp jest jednak zawsze najbardziej ekscytujący. Wtedy właśnie mieszają się fantazje z zupełnie nieprzewidywalną rzeczywistością, pojawia się też rozczarowanie. W tym momencie można się jeszcze wycofać, ale para-artystyczne doświadczenie nauczyło mnie, że nigdy się tego nie robi, chociaż droga ku temu zazwyczaj stoi otworem. Wtedy też można przekonać się jak nieskuteczna okazuje się wieloletnia społeczna tresura, jak nietrwałe są fundamenty "moralności", "obyczajowości", "pokory" i "strachu". Znajdujemy się z Para-artystycznym w tej części plaży Stogi, która jest zwyczajowo określana "plażą nudystów" i przyjechaliśmy tam po to, by sfilmować dziki seks. Jak się przygotować? Dokładnie tak jak go nagrywania innych zwierzęcych zachowań. Foto-pułapki ulokowaliśmy w miejscach, w których spodziewaliśmy się "akcji". Teraz mój przyjaciel krąży nerwowo po wydmach szukając okazji, a ja wygrzewam dupę na słońcu. Jesteśmy nadzy wśród nagich, dokoła piasek, porosty, skarłowaciałe sosny, dzikie róże i różne oczekiwania. To, co widzę z punku mojego koca to najczęściej wędrujące "ciała trzeciego sortu". Tu mam na myśli persony, które określamy też kolejno: "starymi dziadami", "starymi" "próchnem", "landrynkami", "czerwonymi". W rzeczywistości są to mężczyźni, nie w sile wieku, podglądacze, wyglądający zza krzaków za wrażeniami, liczący na okazję. Przechadzają się, z plecaczkami, tacy jakich ich matki porodziły. Dorodne brzuszyska kołyszą się w miarę marszu. Gdy napotkają coś, czym mogą nakarmić oko, przystają i powoli, jakby od niechcenia przechodzą do aktu masturbacji. Seks jest tu w każdym, lepiej osłoniętym miejscu, ale jest to wyłącznie męski seks. Tego dnia jestem tam jedyną kobietą, co czyni ze mnie niemal cyrkową atrakcję. Czuję, że zaburzam rytm tego miejsca. Siadam w różnych miejscach, albo przechadzam się, odprowadzana różnymi spojrzeniami. Myślę, że wiem teraz jak czuła się Kozyra w trakcie projektu z łaźnią, a w zasadzie czuję coś obok, bo ja niczego nie ukrywam. Moja cipka jest widoczna i mam wiele godzin, aby się do tego przyzwyczaić. 

Leżę. Czerwień znika spod moich powiek, co jednoznacznie oznacza, że coś przysłoniło mi słońce. Otwieram oczy. Oto jeden z nich, plugawy rodzaj. 

    - Czy będzie przeszkadzało jak tu sobie stanę? - pyta dziad.

    - Ależ proszę. - odpowiadam rozbawiona.

W tym czasie pozostali śledzą moją reakcję. Kilku młodszych mężczyzn krzywi się w obrzydzeniu. A dziad dalej:

    - Jesteś bardzo miła. Czy mogę sobie tu powalić?

Jestem trochę zmieszana, ale odpowiadam, że wiem co to za miejsce.

    - Czy rozchylisz nóżki?

To zawsze te obleśne zdrobnienia. Mój przyjaciel usłyszał lepsze: "Czy chcesz się pobawić kutasikiem?", "Pobłądziliśmy w lasku". Klasyki. Tu właśnie dochodzi do sprzężenia założeń z praktyką. Nasze "landrynki" posługują się językiem, który niejako odstaje od romantycznej wizji pięknego, naturalnego wyzwolenia. Ciała, gesty i zachowania są rubaszne. Jesteśmy dziwnymi zwierzętami. 

Przypominam sobie te widoki w trakcie kolejnej trasy i właśnie znów się śmieję. Oczywiście, nie czuję obrzydzenia. Właściwie lubię tych ludzi i, nie w jakiś sposób tylko wprost, utożsamiam się z nimi. Mój przeintelektualizowany seks nie jest niczym innym. 









Komentarze

Popularne posty